Polskie tradycje: Andrzejki
Dawno, dawno temu w niewielkiej wiosce na brzegu Wisły mieszkała sobie młoda dziewczyna, która miała na imię Janka. Była piękną panną i wielu chłopców pragnęło zwrócić na siebie jej uwagę, jednak ona dla żadnego z nich nie znalazła miejsca w swym sercu. Dlatego też z niecierpliwością czekała na magiczną noc, w którą - według starych opowieści - panny mogły zobaczyć swojego przyszłego męża. Gdy nadszedł koniec listopada, Janka wraz z innymi dziewczętami z wioski udała się do kościoła, aby pomodlić się do św. Andrzeja, który jest patronem dziewic. Następnie panny zgromadziły się w jednej z chat, gdzie zaczęły tradycyjne wróżby, odprawiane niegdyś przez ich matki. Najpierw dziewczęta wróżyły za pomocą butów: ustawiały buty z lewej nogi jeden za drugim, sprawdzając, który z nich pierwszy dotknie progu. Niebawem okazało się, że to właśnie but Janki i to ona jako pierwsza wyjdzie za mąż. Następnie obierały jabłka ta, aby powstała jedna długa obierka i rzucały za siebie. Litera, jaka utworzyła się na podłodze była pierwszą literą imienia przyszłego męża. Na koniec wyszły na dwór i ze słomianego dachu kurnika wyciągnęły po garści słomek. Potem wróciły do chaty i liczyły, czy mają parzystą czy nieparzystą liczbę słomek, gdyż parzysta oznaczała zamążpójście, a nieparzysta - staropanieństwo. Ku ogólnej radości, według tej wróżby, wszystkie panny miały wyjść za mąż. Uszczęśliwiona Janka wracała do domu zastanawiając się, co jej się dziś przyśni i czy rzeczywiście wróżby się spełnią. Przed snem włożyła pod poduszkę złożone męskie spodnie. Gdy udało jej się zasnąć, śniła o wysokim czarnowłosym mężczyźnie. Od tamtej pory nie mogła się doczekać spotkania ze swoim wywróżonym oblubieńcem. I rzeczywiście, kilka miesięcy później do wioski przybył młody stolarz, który postanowił się tu osiedlić. Był wysoki i miał włosy czarne jak noc. Janka od razu się w nim zakochała. Zresztą z wzajemnością, bo tuż po żniwach odbyło się wielkie wesele, na którym zgromadzili się wszyscy mieszkańcy wioski. Pozostałe panny, patrząc na Jankę, myślały o kolejnej niezwykłej, listopadowej nocy, mając nadzieję, że tym razem to właśnie im wróżby ukażą przyszłego męża.
Od tamtych wydarzeń minęło wiele lat. Świat się zmienił, ale nadal w nocy z 29 na 30 listopada panny gromadzą się razem, a wróżby mają im ujawnić wyczekiwanego wybranka serca.
Noc tę natomiast z biegiem czasu nazwano Andrzejkami i tak pozostało do dziś.
Szkoda, że te tradycje zanikają. Zamiast siegać do swoich korzeni bierzemy przykład z kultury zachodniej, amerykańskiej. Wg mnie tego typu tradycje są dużo bardziej wartościowe, niż np. walentynki.
OdpowiedzUsuńAndrzejki już blisko. Panny do dzieła :)