Polskie legendy: O kościele w Trzęsaczu pochłoniętym przez Bałtyk

W dawnych wiekach kiedy na ziemiach polskich żyły pogańskie plemiona ludzie trudnili się rolnictwem, polowaniami w lasach, a mieszkający nad morzem połowem ryb. Ci ostatni, rybacy cieszyli się szczególnymi względami u bóstwa mórz. Zawsze wracali z pełnymi sieciami, a wieczorami na brzegu słyszeć można było przepiękny śpiew syren, córek Bałtyku. Muzyka wprawiała ludzi w dobry nastrój i pozwalała odpoczywać, odzyskiwać siły po pracy dobrym, głębokim snem. Ludzie chwalili hojność boga, jego potęgę i dobroć.

Był to też czas kiedy do Polski przybyli pierwsi chrześcijanie. Opowiadali oni o Jedynym Bogu, nauczali jego mądrości i budowali pierwsze kościoły. Jeden z takich kościołów powstał nieopodal brzegu morza. Nauczający w nim kapłan był bardzo dumny, gdyż ze świątyni roztaczał się piękny widok. Ksiądz opowiadał o tym jak wspaniały świat stworzył Bóg i pokazywał na krajobraz roztaczający się za oknem.

Kapłan tak jak rybacy słyszał nocami piękny śpiew dobiegający znad morza i postanowił zapytać mieszkańców okolicznej wioski co to jest. Kiedy dowiedział się, że to syreny postanowił i te boskie stworzenia nawrócić na swoją wiarę. Polecił rybakom, aby złapane w sieci córki mórz przynosili do świątyni, gdyż zdarzało się czasem, że te zaplątywały się w ludzkie sieci.

Kiedy kolejny raz syrena zaplątała się w sieci, rybacy nie wypuścili jej jak to robili do tej pory tylko przynieśli do świątyni na brzegu morza. Kapłan bardzo się ucieszył i od razu rozpoczął nauczanie o Bogu, a na koniec ochrzcił pół-dziewczynę pół-rybę. Syrena płakała, prosiła, aby ją wypuścić, gdyż nie może żyć bez morza. Kapłan był jednak niewzruszony i zostawił dziewczynę na noc w małym pokoiku przy kościele.

Długo w nocy było słychać głośny płacz córki morza. Aż w końcu rybakom zrobiło się jej żal, więc postanowili pójść do świątyni i uwolnić syrenę. Kiedy otworzyli drzwi do pokoiku w którym była zamknięta było już za późno. Dziewczyna z żalu umarła. Wzięli ją na ręce i chcieli oddać jej ciało morzu, lecz wtedy przyszedł kapłan i powiedział:
- To boskie stworzenie jest chrześcijaninem i powinno zostać pochowane jak każdy chrześcijanin na cmentarzu.
I tak syrenę złożono w grobie na przykościelnym cmentarzu.

Kiedy bóg mórz dowiedział się co stało się z jego córką strasznie się rozgniewał. Wezwał fale, aby uderzały w brzeg w pobliżu którego stał kościół, aż odzyska ciało syreny. Fale biły i biły, a ziemia w tym miejscu, aż się trzęsła od siły żywiołu. Wiele czasu upłynęło nim bóstwo odzyskało ciało córki. Brzeg pod wpływem uderzeń fal został podmyty, cmentarz i większość świątyni pochłonęło morze. Zostały tylko ruiny. Pobliska wioska zaś  od wstrząsów wywoływanych przez fale nazwana została Trzęsaczem.

Bóg mórz wciąż jest rozgniewany za śmierć córki. Dalej uderza w brzeg, gdzie stoją ruiny kościoła i podobno będzie to robił, aż do czasu gdy ruiny świątyni i pamięć o niej nie znikną na zawsze. Nie słychać też cudownego śpiewu jego pozostałych córek, syren, które nie ufają już i boją się ludzi.




Jeśli jesteście ciekawi, jak obecnie wyglądają riuny, zajrzyjcie tutaj: Ruiny na skarpie w Trzęsaczu



Komentarze

  1. Uszczegółowione zgodnie z sugestią uzytkowniczki Elfik32 :) Kościół nie stał bezpośrednio nad brzegiem morza, ale w odległości ok 1800m od linii brzegowej.

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajna legenda :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Trzęsacz to jedna zmoich ulubionych miejscowosci nadmorskich. Nie słyszałam nigdy takiej legendy. jest piękna.

    OdpowiedzUsuń
  4. I kto odpowiada za katastrofę?
    No kto?
    Nic na siłę...

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie znam tej legendy ale zaraz będę ją czytać!!! hehehe

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty