Baśnie naszego dzieciństwa: Dzikie gęsi
Dawno temu, w niewielkiej wiosce w Rosji mieszkała pewna rodzina. Któregoś dnia rodzicie musieli pojechać do pobliskiego miasteczka na targ. Zostawili więc małego synka pod opieką starszej siostrzyczki.
- Tylko pamiętaj, nie opuszczaj go nawet na krok - powiedziała mama. - Wkrótce wrócimy i przywieziemy ci piękną, nową chusteczkę.
- Dobrze, mamusiu, będę pilnować braciszka - odparła dziewczynka.
Ale gdy tylko rodzice odjechali, dziewczynka usłyszała głosy swoich koleżanek, bawiących się nieopodal. Szybko przyniosła braciszkowi zabawkę, posadziła go na podwórku i pobiegła do dziewczynek.
- Nic się przecież nie stanie - myślała, bawiąc się z koleżankami.
Nagle na ziemię padł jakiś dziwny cień. Czyżby nadchodziła burza? Dziewczynka uniosła głowę i zamarła ze strachu. Na niebie dostrzegła stado dzikich gęsi, zwiastujących nieszczęście. Rzuciła się czym prędzej w kierunku domu, ale było już za późno. Ptaki porwały jej małego braciszka i uniosły ze sobą, odlatując w stronę lasu.
Dziewczynka biegła ile sił w nogach. Na skraju lasu dostrzegła piec chlebowy, w którego wnętrzu piekły się ciemne bułeczki.
- Piecu - zapytała, przystając. - Czy możesz mi powiedzieć gdzie poleciały dzikie gęsi?
- Najpierw zjedz moją żytnią bułeczkę - odparł piec.
- Fuj! Ja jem tylko mięciutkie, białe bułeczki - powiedziała dziewczynka, a gdy piec nie odpowiedział, pobiegła dalej.
Wkrótce zobaczyła piękną, dziką jabłonkę z gałęziami uginającymi się od rumianych jabłek.
- Jabłonko! - zawołała. - Czy możesz mi powiedzieć gdzie poleciały dzikie gęsi?
- Najpierw zjedz jedno z moich jabłuszek - odpowiedziała jabłonka.
- Fuj! Ja jem tylko słodziutkie, obrane ze skórki jabłuszka z sadu - skrzywiła się dziewczynka, a kiedy jabłonka milczała, ruszyła w dalszą drogę.
Niebawem dotarła nad mleczną rzekę, której brzegi pokryte były kisielem.
- Rzeczko! - Czy możesz mi powiedzieć gdzie poleciały dzikie gęsi?
- Najpierw napij się mleka i spróbuj kisielu - odparła rzeka.
- Fuj! Ja piję tylko mleko z miodem, a kisiel jem cieplutki! - powiedziała dziewczynka, a ponieważ rzeka już się do niej nie odezwała, pobiegła dalej.
W końcu trafiła na polankę, na środku której stała chatka na kurzej łapce. Dziewczynka zajrzała przez małe okno i zobaczyła Babę Jagę, która przędła na kołowrotku. Zaś w kącie izby bawił się mały chłopczyk.
Dziewczynka zapukała do drzwi chatki, po czym weszła do środka.
- Co cię tu sprowadza, śliczna panienko? - zapytała Baba Jaga.
- Zgubiłam się w lesie - skłamała dziewczynka.
- Chodź, zastąp mnie na chwilę przy kołowrotku, a ja zaraz wrócę - powiedziała Baba Jaga i szybko wyszła.
Dziewczynka zaczęła prząść, gdy z niewielkiej dziury wyszła mała myszka.
- Daj mi troszkę kaszy, a powiem ci co cię czeka - zapiszczała cichutko.
Kiedy dziewczynka rzuciła jej garstkę kaszy, myszka powiedziała:
- Baba Jaga poszła do łaźni. Szykuje kocioł, żeby cię ugotować i zjeść. Ale nie płacz, ja będę prząść, a ty uciekaj z chłopczykiem.
Dziewczynka, dziękując dobrej myszce, chwyciła braciszka na ręce i wybiegła z chatki.
Kołowrotek głośno stukał, więc Baba Jaga niczego nie podejrzewała.
- Przędziesz, śliczna panienko? - zapytała przez okno.
- Przędę - pisnęła myszka.
Po niedługim czasie znowu Baba Jaga zapytała:
- Przędziesz, dziewczynko?
- Przędę, babciu, przędę.
Gdy kocioł był gotowy, Baba Jaga wróciła do chatki. Jednak myszka usłyszała wcześniej jej kroki i szybciutko czmychnęła do norki. Widząc pustą izbę, czarownica rozgniewała się.
- Dzikie gęsi! - wykrzyknęła. - Ścigajcie dziewczynę i chłopczyka!
Dzikie gęsi poderwały się do lotu i ruszyły w pogoń.
Tymczasem dziewczynka dobiegła do mlecznej rzeki. Słysząc zbliżające się gęganie, zawołała do rzeki:
- Rzeko, ukryj nas!
- Spróbuj mleka, zjedz kisielu - zaszemrała cicho rzeka.
Dziewczynka tym razem nie wybrzydzała. Szybko napiła się mleka bez miodu i zjadła zimny kisiel. Rzeka ukryła dzieci na swoim brzegu, a dzikie gęsi poleciały dalej. Dziewczynka podziękowała rzece i ruszyła z braciszkiem dalej.
Gęsi, nie dostrzegając nigdzie uciekinierów, zatoczyły koło i wracały w kierunku chatki. Wtedy dziewczynka dostrzegła dziką jabłonkę.
- Jabłoneczko, ukryj nas! - poprosiła.
- Zjedz rumiane jabłuszko - odparła jabłonka.
Dziewczynka, nie marudząc, szybko zjadła cierpkie jabłuszko, a jabłonka opuściła gałęzie i ukryła dzieci w ich cieniu. Gdy dzikie gęsi przeleciały nad nimi, podziękowała drzewku i pobiegła dalej.
Ale ptaki znów zatoczyły koło i były coraz bliżej. I oto oczom dziewczynki ukazał się chlebowy piec.
- Piecu, ukryj nas!
- Zjedz moją żytnią bułeczkę - powiedział piec.
I tym razem dziewczynka nie narzekała. Zjadła ciemną, twardszą bułeczkę, a piec wygasił żar i ukrył dzieci w swym wnętrzu. Dzikie gęsi, nie mogąc znaleźć rodzeństwa, w końcu zaniechały pościgu i wróciły do Baby Jagi. Dziewczynka podziękowała piecowi za ratunek i spokojnie ruszyła z braciszkiem do domu.
Wrócili w samą porę, gdy na podwórko wjechali rodzice wracający z targu. Zgodnie z obietnicą dziewczynka dostała nową chusteczkę, a jej braciszek glinianą zabaweczkę. Od tamtej pory siostrzyczka nigdy nie spuszczała braciszka z oczu, pilnując go jak oka w głowie.
Komentarze
Prześlij komentarz