Polskie legendy: O czarnym psie, duchu z Ogrodzieńca

Wiele lat temu zamek w Ogrodzieńcu dostał się we władanie kasztelana krakowskiego Stanisława Warszyckiego. Był to człowiek niezwykle zamożny, ale jednocześnie bardzo chciwy i bezlitosny.

Kasztelan źle traktował zarówno służbę, poddanych, jak i osoby, które powinny mu być mu najbliższe czyli własne żony(musicie wiedzieć, że w czasie swojego życia miał on ich kilka). Powiadano, że jedną z nich kazał zamurować, a potem wysadził tę część zamku. Inną regularnie skazywał na chłostę. Dopiero żona o imieniu Helena nieco ostudziła jego okrutne zapędy.


Niestety wraz z wiekiem najgorsze cechy kasztelana jeszcze bardziej się uwydatniły. Pewnego razu obiecał swej córce część swojego ogromnego majątku w posagu. W końcu jednak chciwość wzięła w nim górę i nie dał jej nic. Wolał unieszczęśliwić własne dziecko, niż pozbyć się choć części pieniędzy.

Po śmierci kasztelana, w pewną księżycową noc, w okolicy zamku pojawił się wielki, czarny pies. Ludzie powiadają, że to Warszycki wrócił pod postacią ogromnego zwierzęcia z brzęczącym łańcuchem na szyi i do dziś pilnuje swoich ukrytych skarbów.


Komentarze

Popularne posty