Polskie legendy: Śmiałek i czarny pies z Ogrodzieńca
Wszyscy mieszkający w pobliżu zamku w Ogrodzieńcu znają legendę o wielkiej czarnej bestii biegającej w księżycowe noce wokół zamczyska. Wielu z tych ludzi widziało na własne oczy ogromne czarne psisko z brzęczącym na szyi ciężkim łańcuchem. Są jednak też tacy, którzy nie dają wiary tym opowieściom i próbują dowieść nieprawdziwości legendy spędzając noc na zamkowym podwórzu. Jedni po takiej nocy zaczynają wierzyć w legendy inni nie, ale nikt już nie jest tą samą osobą, a dźwięk brzęczącego łańcucha wzbudza w nich dreszcze.
Pewnego dnia nie tak dawno temu na noc do Ogrodzieńca przyszedł pewien śmiałek. Młodzieniec naśmiewał się z tych, którzy widzieli lub słyszeli czarnego psa i uparcie twierdził, że "świadkowie" widzieli zwykłego kundla, który zagubił się w okolicach zamku. Noc była bardzo ciepła, bo działo się to latem. Na niebie nie było ani jednej chmurki, a księżyc jasno świecił tak jak to zwykle bywa, gdy nadchodzi pełnia. Panowała niezwykła cisza, której nie zakłócał nawet szelest liści poruszanych przez wiatr. Bo nie było też wiatru.
Nagle ciszę zmącił metaliczny dźwięk, ciche dzwonienie jakie wydaje łańcuch ciągnięty po kamiennej posadzce w głębokich podziemnych komnatach. Chwilę później chłopak usłyszał kilka centymetrów za sobą warczenie, ale gdy się odwrócił niczego nie zobaczył. Zerwał się też nagły, lodowaty wiatr, który wywołał głośny szelest liści pobliskich drzew, a śmiałka przeszył dreszczem.
Chłopak zerwał się do biegu. Nie widział dokąd biegnie, ale ciągle słyszał za sobą zwierzęce warczenie i dźwięk ciągniętego po ziemi łańcucha. Na szyi czuł też co chwilę lodowaty, trupi oddech. Nagle przed sobą zobaczył staw. Postanowił że wskoczy do niego i ukryje się w jego wodach. Gdy znalazł się na środku stawu ujrzał przed sobą wynurzający się z wody wielki, czarny psi łeb z płonącymi na czerwono oczami.
Młodzieniec zaczął się modlić o ratunek, gdy nagle usłyszał z psiej paszczy szyderczy ludzki śmiech. W tym też momencie zapiał pierwszy kur, słońce posłało ziemi pierwsze tego dnia ogrzewające promienie, a psi łeb z głośnym śmiechem wyparował w kłębach czarnego dymu.
Chłopak od tej pory najgłośniej opowiadał historie o czarnym psie z Ogrodzieńca i nigdy już nie kpił z ludowych bajań i legend.
Komentarze
Prześlij komentarz