Polskie legendy: Czarci Ostrów na jeziorze Śniardwy
Od dawien dawna mieszkańcy Mazur przekazywali sobie opowieść o złych mocach czających się na jednej z wysp na jeziorze Śniardwy. Nikt się tam nie zbliżał, w obawie przed diabłami, które strzegły ukrytych w ziemi skarbów.
Jednak pewnego dnia łódź jednego z miejscowych rybaków, Trojana, podpłynęła w pobliże wyspy. Ryby wyjątkowo dobrze tam brały. Nagle połowy przerwała wielka, czarna łapa, która wystrzeliła z wyspy w kierunku łodzi. Przerażony Trojan modlił się żarliwie, wiosłując ile sił. Po chwili zdumiony spostrzegł, że jest coraz bliżej brzegu jeziora, a czarna łapa zniknęła bez śladu.
Trojan długo się nie namyślał i wkrótce znów wyruszył na wyspę. Stwierdził bowiem, że skoro raz udało mu się uciec, uda mu się znowu. Tym razem jednak postanowił zabrać ze sobą diabelskie skarby. Łódź cicho dobiła do brzegu wyspy, a rybak szybko zaczął kopać ziemię. Nie minęła chwila, a trafił na ciężką skrzynię. Z niemałym wysiłkiem wpakował skarb na łódź i już, już miał odpływać, gdy pojawił się wielki niedźwiedź. Trojanowi udało się zepchnąć łódź na wodę i w ostatniej chwili umknął zwierzęciu.
Jego radość nie trwała jednak długo. Czarna łapa z ogromnymi pazurami, przed którą ostatnio udało mu się uciec, tym razem dosięgła celu. W mgnieniu oka wciągnęła przerażonego rybaka pod wodę, a potem zatopiła łódź wraz ze skarbem.
Miejscowi mówią, że jeszcze długo po tamtym wydarzeniu po wodach jeziora niósł się diabelski śmiech, a wyspę zaczęto nazywać Czarcim Ostrowem.
Uwielbiam legendy :) Dobrze, że je przytaczasz :)
OdpowiedzUsuń