Opowieści dziadka Józika: Ziemia też odpoczywa
Jest ponury, listopadowy dzień. Za oknem powoli zapada zmrok. W małym domku, na fotelu przed rozpalonym kominkiem siedzi starszy mężczyzna. Gładzi po głowie małego chłopca, który przed chwilą wdrapał mu się na kolana. Obaj patrzą na ogień w kominku, gdzie płomyki wesoło skaczą po grubych polanach.
- Dziadku, a dlaczego na dworze nie jest już zielono? - pyta nagle Krzyś.
- Bo wiesz wnuczku, ziemia musi odpocząć. Kiedy ja byłem mały...
Oczy chłopca rozbłyskują na dźwięk słów dziadka Józika. Jeszcze mocniej wtula się w niego, niecierpliwie wyczekując opowieści.
- Kiedy ja byłem mały - powtarza dziadek - wszystkie prace w polu kończyliśmy do dnia świętego Marcina. A wiesz kiedy jest dzień świętego Marcina?
- 11 listopada - odpowiada z powagą Krzyś.
- Tak - uśmiecha się dziadek. - To było bardzo ważne, aby po tym dniu nie niepokoić już ziemi. Trzeba było dać jej czas aż do wiosny, aby przez zimę mogła odpocząć, nabrać sił na kolejny rok i wydać wspaniałe plony. A pamiętasz, Krzysiu, jak ci opowiadałem, że chodziłem wypasać krowy?
- Pamiętam!
- Krowy pasły się na pastwisku, ale dzień świętego Marcina był też ostatnim dniem, kiedy mogły skubać pożółkłą trawę. Gdy zapadał zmierzch, prowadziliśmy je do obory, a mój ojciec poganiał je brzozową lub świerkową witką, na którą wszyscy mówili "marcinka". To bardzo stary zwyczaj, pamiętam jak robił to też mój dziadek. Mówił wtedy, że to obowiązek każdego dobrego gospodarza.
- Odpoczynek jest ważny. Dobrze, że ziemia też ma taki czas, gdy może sobie odpocząć - mówi z zadumą chłopiec, patrząc na płonący w kominku ogień i szeroko ziewając, a dziadek uśmiecha się do niego i do swoich wspomnień.
Komentarze
Prześlij komentarz