Polskie legendy: Smok pod Staszowem
Okolica wydaje się dzika i niedostępna. Słońce oświetla wszechobecne skały, a cisza aż dzwoni w uszach ludzi. Wędrowcy, całe plemię, czują jednak, że to właśnie ich miejsce, że tu powinni się zatrzymać. Tu jest ich dom. Dom, w którym czyha na nich wielkie niebezpieczeństwo. Bestia.
Działo się to w czasach, gdy liczne plemiona wędrowały po świecie w poszukiwaniu żyznych ziem i bogatych w zwierzynę lasów. Na czele jednego z takich plemion stał Staszek. Był to mądry i sprawiedliwy wódz.
Pewnego razu plemię zawędrowało w okolice dzisiejszych Gór Świętokrzyskich. Była to niegościnna okolica, ale Staszek czuł, że to jego miejsce. Jego lud zaś był już bardzo zmęczony długimi wędrówkami. Wraz ze starszyzną usiedli i zaczęli radzić. Radzili, radzili i radzili, aż w końcu postanowili, że w tym miejscu założą swoją osadę. I zabrali się za pracę.
Minęło jednak zaledwie kilka dni, a ze stad przyprowadzonych przez plemię Staszka zaczęły ginąć zwierzęta. Staszek ze swoimi ludźmi szybko odkryli przyczynę zniknięć. Przerażającą przyczynę. Na ich ziemi mieszkał smok.
Była to wielka, tłusta i powolna bestia. Aż dziw brał, że była w stanie pochwycić jakąkolwiek zdobycz. Miała jednak hipnotyzujący wzrok, który powodował, że zwierzęta, na które spojrzała stały sparaliżowane. W tym czasie smoczysko powoli podchodziło do swej zdobyczy i pożerało ją w całości.
Staszek zastanawiał się jak pokonać takiego potwora i ostatecznie postanowił, że zasypią go kamieniami w jego pieczarze. Przygotowali wielkie głazy i zaczęli je zrzucać do jamy. Potwór słysząc co się święci chciał wyjść ze swego legowiska i powstrzymać śmiałków, ale był na to zwyczajnie zbyt powolny.
Jama smoka została zasypana, ale sam smok nie przepadł. Żyje wciąż pod ziemią i od czasu do czasu przypomina o swoim istnieniu wywołując wstrząsy skał, pod którymi jest ukryty.
Osadę w okolicach, której żyła bestia nazwano na cześć mądrego i dzielnego wodza Staszowem. Okolice miasta słyną zaś z bogatych pokładów siarki, z którymi nasz smok też ma wiele wspólnego, ale to już inna historia...
Komentarze
Prześlij komentarz