Polskie legendy: Legenda o Żmijowych Wałach
Dawne to były czasy, gdy po kijowskiej ziemi stąpał ognisty żmij. Głów miał siedem, a każda z nich ziała piekielnym żarem. Pożerał wszystko, co spotkał na swej drodze. I już wydawało się, że zawładnie całą okolicą, gdy jeden śmiałek postanowił stawić mu czoła.
Syn księcia Włodzimierza, gdy usłyszał o niegodziwościach potwora, nie wahał się ani chwili i ruszył do walki z ognistą bestią. Dzielnie odpierał żmijowe ataki, ale wkrótce zaczął opadać z sił. Wtedy dostrzegł stojącą nieopodal samotną kuźnię. W ostatniej chwili udało mu się wbiec do środka i zatrzasnąć drzwi przed nosem żmija.
A w kuźni bracia Borys i Gleb wykuwali pierwszy pług. Na widok książęcęgo syna sami postanowili stanąć do walki z siedmiogłową bestią. Żmij już zdążył roztopić swym ognistym oddechem żelazne drzwi i wetknął jedną z głów do kuźni, żeby podpalić ją od środka.
Bracia natychmiast chwycili żmijowy język, zaciągnęli go na kowadło i zaczęli okłać go kowalskimi młotami. Żmij jęczał i wił się, ale nie dał rady się uwolnić i wkrótce się poddał. Wtedy bracia zaprzęgli go do pługa i ruszyli z nim na pierwszą orkę.
Ziemia kijowska została otoczona bruzdą, która stanowiła znakomite wały obronne i chroniła miejscową ludność przed złem. Borys i Gleb zostali świętymi, a o dzielnym synu księcia Włodzimierza do dziś nie zapomniano.
Bruzda nadal otacza te ziemie, a miejscowa ludność na pamiątkę wydarzeń sprzed wieków, nazwała ją Żmijowymi Wałami.
Komentarze
Prześlij komentarz