Polskie legendy: Klasztor na Goju
Na Górnym Śląsku, w okolicach Bytomia, rozciąga się wąwóz zwany Gojem. Miejsce to przez wiele, wiele lat było świadkiem niezwykłych wydarzeń. A rzecz działa się zawsze w okresie pomiędzy Wigilią Bożego Narodzenia, a świętem Trzech Króli. Czas ten nazywano "dwunastoma nocami". Właśnie wtedy w Goju pojawiał się klasztor. Jednej nocy wynurzał się spod ziemi, a o poranku znikał. I tak byłoby pewnie do dziś, gdyby nie jeden górnik.
Pewnej nocy przez wąwóz do domu wracał górnik. Był lekko podchmielony i radośnie sobie podśpiewywał. W pewnej chwili potknął się. Nie widząc zbyt wiele w gęstej czerni nocy, szpetnie zaklął. I wszystko zepsuł. Okazało się, że potknął się o wieżę wynurzającego się właśnie klasztoru. Jednak rzucone przekleństwo sprawiło, że klasztor znów zapadł się pod ziemię. Tym razem już na zawsze.
Od tamtej pory w Goju, w każdą pustą noc ludzie zastanawiają się, czy strzeliste klasztorne wieże znów wynurzą się spod ziemi. Ale klasztor się nie pojawia. Tylko w ciszy nocy, gdy skrzypi mróz i wszystko spowija ciemność, słychać czasem śpiewy i melodyjne bicie dzwonów.
Komentarze
Prześlij komentarz