Polskie legendy: Jezioro Płaczewskie
Wiele lat temu w leśnej chatce na Pomorzu mieszkała ze swą maleńką córką uboga wdowa. Kobieta żyła bardzo skromnie, ale robiła wszystko, by jej córce niczego nie zabrakło. Niestety pewnej mroźnej zimy chatka stanęła w płomieniach. Wdowie udało się uratować siebie i dziecko, ale straciła cały dobytek.
Kobieta ruszyła z dzieckiem na rękach, szukając ratunku przed zimnem. Najbliżej było do Płaczewa. Jego mieszkańcy byli bardzo bogaci. I otoczeni złą sławą. Nikt nigdy nie doczekał się bowiem od nich pomocy. Wdowa jednak nie miała wyboru. Z nadzieją w sercu zapukała do drzwi pierwszej chaty. Gospodarz wygonił ją, strasząc ujadającymi psami. I tak było w każdym kolejnym domostwie. Zrozpaczona kobieta usiadła pod krzyżem na rozstaju dróg, tuląc do piersi płaczące dziecko.
Wkrótce tą samą drogą przejeżdżał kupiec. Zatrzymał się przed krzyżem i w bieli śniegu dostrzegł przysypaną postać. Natychmiast zabrał kobietę i jej dziecko do swego domu w Starogardzie. Nakarmił je, wezwał medyka. Jednak mimo wysiłków dziewczynka po kilku dniach zmarła. Zalewając się łzami nad ciałem dziecka, wdowa ostrzegła kupca, by omijał wioskę, w której nie otrzymała pomocy. A potem sama wyzionęła ducha.
Jakiś czas później kupiec przejeżdżał drogą, przy której znalazł wdowę. Jakież było jego zdumienie, gdy dojechał do krzyża na rozstajach. Po wsi nie było nawet śladu, a sam krzyż stał nad brzegiem dużego jeziora.
Taka kara spotkała niegodziwych mieszkańców Płaczewa. Choć mieli wszystko, zabrakło im najważniejszego – dobroci w sercu. Powiadają, że to łzy ubogiej wdowy zatopiły wioskę. A powstałe jezioro wkrótce nazwano Jeziorem Płaczewskim i taką nazwę nosi do dziś.
Kobieta ruszyła z dzieckiem na rękach, szukając ratunku przed zimnem. Najbliżej było do Płaczewa. Jego mieszkańcy byli bardzo bogaci. I otoczeni złą sławą. Nikt nigdy nie doczekał się bowiem od nich pomocy. Wdowa jednak nie miała wyboru. Z nadzieją w sercu zapukała do drzwi pierwszej chaty. Gospodarz wygonił ją, strasząc ujadającymi psami. I tak było w każdym kolejnym domostwie. Zrozpaczona kobieta usiadła pod krzyżem na rozstaju dróg, tuląc do piersi płaczące dziecko.
Wkrótce tą samą drogą przejeżdżał kupiec. Zatrzymał się przed krzyżem i w bieli śniegu dostrzegł przysypaną postać. Natychmiast zabrał kobietę i jej dziecko do swego domu w Starogardzie. Nakarmił je, wezwał medyka. Jednak mimo wysiłków dziewczynka po kilku dniach zmarła. Zalewając się łzami nad ciałem dziecka, wdowa ostrzegła kupca, by omijał wioskę, w której nie otrzymała pomocy. A potem sama wyzionęła ducha.
Jakiś czas później kupiec przejeżdżał drogą, przy której znalazł wdowę. Jakież było jego zdumienie, gdy dojechał do krzyża na rozstajach. Po wsi nie było nawet śladu, a sam krzyż stał nad brzegiem dużego jeziora.
Taka kara spotkała niegodziwych mieszkańców Płaczewa. Choć mieli wszystko, zabrakło im najważniejszego – dobroci w sercu. Powiadają, że to łzy ubogiej wdowy zatopiły wioskę. A powstałe jezioro wkrótce nazwano Jeziorem Płaczewskim i taką nazwę nosi do dziś.
Zawsze jestem ciekawa, słysząc legendę, jak powstała i ile w niej prawdy...
OdpowiedzUsuń