Polskie legendy: O żonie popa, starej cerkwi i świętej krynicy
Dawno, dawno temu tryskające spod starej cerkwi źródła tworzące krynicę były dla mieszkańców Siedliszcza i okolicznych wiosek wielką świętością. Przez wiele lat nikt nie śmiał zanurzyć w wodzie nawet przybrudzonych rąk. Świętą wodę traktowano z należytym szacunkiem.
Ale pewnego razu żona miejscowego popa wpadła na pewien pomysł. Gdy jej mąż wybrał się do innej wioski, postanowiła zrobić pranie. Nie chciało jej się iść do nieco odległej rzeczki, postanowiła więc wyprać bieliznę w krynicy. Raz po raz okładała mokre ubrania drewnianą kijanką. Śpieszyła się przy tym tak bardzo, że w pewnej chwili kijanka wyślizgnęła jej się z rąk. Wpadła tak głęboko, że kobieta za nic nie mogła jej dosięgnąć. Rozgniewana krzyknęła: A niech to diabli wezmą!
Po chwili z wody wyłoniła się kijanka. Kobieta z zadowoleniem złapała za swoją zgubę. Ale gdy próbowała ją wyciągnąć, coś jakby z drugiej strony trzymało. Nagle nad powierzchnią wody pojawiła się trzymająca kijankę czarna, koścista ręka z długimi pazurami. A za ręką wyłonił się obrzydliwy stwór. Chwycił przerażoną kobietę i wbił ostre pazury w jej dłoń. Trysnęła krew. Żona popa jeszcze przez chwilę szarpała się z potworem, krzycząc przeraźliwie. Aż w końcu zniknęła pod wodą.
Zaalarmowani krzykiem okoliczni mieszkańcy przybiegli nad krynicę. Ale na ratunek było już za późno. Stara cerkiew stojąca nad źródłami zaczęła się chwiać i rozpadać na oczach zdumionych ludzi. Od tamtej pory krynica nie jest już tak głęboka jak kiedyś. Na jej dnie leżą ruiny cerkwi, które przysypały również bijące obficie źródła.
Z czasem krynica zaczęła wysychać i zarosła trzciną. I choć niewiele osób pamięta o tej smutnej historii, sprofanowana woda do dziś ma odcień czerwieni. A stojąc o zmroku w pobliżu brzegu, można usłyszeć bicie dzwonów zatopionej cerkwi.
Ale pewnego razu żona miejscowego popa wpadła na pewien pomysł. Gdy jej mąż wybrał się do innej wioski, postanowiła zrobić pranie. Nie chciało jej się iść do nieco odległej rzeczki, postanowiła więc wyprać bieliznę w krynicy. Raz po raz okładała mokre ubrania drewnianą kijanką. Śpieszyła się przy tym tak bardzo, że w pewnej chwili kijanka wyślizgnęła jej się z rąk. Wpadła tak głęboko, że kobieta za nic nie mogła jej dosięgnąć. Rozgniewana krzyknęła: A niech to diabli wezmą!
Po chwili z wody wyłoniła się kijanka. Kobieta z zadowoleniem złapała za swoją zgubę. Ale gdy próbowała ją wyciągnąć, coś jakby z drugiej strony trzymało. Nagle nad powierzchnią wody pojawiła się trzymająca kijankę czarna, koścista ręka z długimi pazurami. A za ręką wyłonił się obrzydliwy stwór. Chwycił przerażoną kobietę i wbił ostre pazury w jej dłoń. Trysnęła krew. Żona popa jeszcze przez chwilę szarpała się z potworem, krzycząc przeraźliwie. Aż w końcu zniknęła pod wodą.
Zaalarmowani krzykiem okoliczni mieszkańcy przybiegli nad krynicę. Ale na ratunek było już za późno. Stara cerkiew stojąca nad źródłami zaczęła się chwiać i rozpadać na oczach zdumionych ludzi. Od tamtej pory krynica nie jest już tak głęboka jak kiedyś. Na jej dnie leżą ruiny cerkwi, które przysypały również bijące obficie źródła.
Z czasem krynica zaczęła wysychać i zarosła trzciną. I choć niewiele osób pamięta o tej smutnej historii, sprofanowana woda do dziś ma odcień czerwieni. A stojąc o zmroku w pobliżu brzegu, można usłyszeć bicie dzwonów zatopionej cerkwi.
Komentarze
Prześlij komentarz